Pracodawca statystycznego Polaka jest zobowiązany do odprowadzania do Skarbu Państwa ponad 40% zarobionych przez niego pieniędzy w formie różnego rodzaju danin publicznych. Co by się stało, gdyby zlikwidować ten przymus? Na co przeciętny Kowalski mógłby wydać uzyskany w ten sposób dodatkowy pieniądz?
Średnie wynagrodzenie brutto w Polsce w sektorze przedsiębiorstw wg Głównego Urzędu Statystycznego w I kwartale 2012 roku wynosi
3 770 zł brutto. Do celów naszych teoretycznych rozważań, stwórzmy sobie przeciętnego Kowalskiego, który ciężko pracuje z taką właśnie stawką 160 godzin miesięcznie na podstawie umowy o pracę. Kwota brutto, którą Kowalski zarabia, nie jest jednak równa całkowitej wartości jego pracy - pracodawca zatrudniając go musiał uwzględnić dodatkowe koszty, jakie nakłada na niego państwo w tytułu ubezpieczeń emerytalnych, rentowych, ubezpieczenia wypadkowego i funduszu pracy. Całkowita kwota na którą wyceniona jest praca Kowalskiego jest zatem równa 4 538 zł. Z całej tej sumy nasz pracownik dostaje "na rękę" jedynie 2 693 zł - reszta w wysokości
1 844 zł jest mu przymusowo zabierana przez państwo.
Na co pożytkowane są te pieniądze (a przynajmniej na co powinny być pożytkowane)? Przyjrzyjmy się:
- 267 zł - podatek dochodowy (PIT),
- 293 zł - ubezpieczenie zdrowotne (NFZ),
- 1 185 zł - ubezpieczenia społeczne (ZUS).
Jak widać, przeciętny Kowalski wydaje co miesiąc dość sporo na swoją przyszłą emeryturę, na leczenie zdrowotne oraz na zabezpieczenia w przypadku choroby lub niezdolności do pracy; naturalnie zmuszony jest również do dokładania się do puli w budżecie, aby zapewnić dobre funkcjonowanie instytucji państwowych. Jednak co dostaje w zamian? Każdy z nas dobrze wie jakiej jakości mamy w Polsce służbę zdrowia, jakiej wysokości emerytura go czeka po przekroczeniu 67 roku życia i jak funkcjonują niektóre nazbyt rozrośnięte urzędy państwowe. Czy aby to na co wydajemy co miesiąc pieniądze jest warte tego co w zamian za nie dostajemy?
Zastanówmy się teraz, co by się stało, gdyby państwo nie zmuszało swoich obywateli do redystrybucji ich zarobków? Na co mógłby spożytkować "odzyskane" w ten sposób pieniądze nasz statystyczny Kowalski?